Światłoczuła
Dowiedz się jak zamówić seansGdzie wzrok nie sięga
Grupy Wiekowe
Zagadnienia edukacyjne
„Co jest najtrudniejsze w byciu z [osobą] niewidomą?” – pyta główna bohaterka „Światłoczułej”. I po chwili sama sobie odpowiada: „Że trzeba mówić, rozmawiać!”. Trudna sztuka nazywania i precyzowania, wydobywania (na światło) tego, co w nas najgłębiej ukryte; sztuka dzielenia się sobą z innym/inną i towarzyszenia na tej drodze drugiej/drugiemu – to jeden z najważniejszych tematów filmu. I jeden z najbardziej intymnych elementów budowanego w nim obrazu miłości.
W filmie dyskretne światło pada przez przybrudzone szyby mieszkań, kusi neonami wielkiego miasta, migocze świetlówkami w nocnych tramwajach, którymi wracają do domów zakochani. Wydobywa z ciemności nagość ciał, podkreśla zmysłowość i tajemnicę w scenach erotycznych. Jako błysk, refleks – towarzyszy bliskości, której uczą się Agata i Robert. Bo aby się poznać, potrzeba światła. Potrzeba światła, aby się zobaczyć. I wcale nie wzrok jest przy tym najważniejszy. „Światłoczuła” pokazuje, że więź rodzi się dzięki umiejętności czułego dostrzegania – w ciszy, w dotyku, w słowie – drugiego człowieka. Jego emocji, lęków, pragnień. Jego bezbronności.
Zobacz zwiastun filmu „Światłoczuła”:
Film dla szkół?
Zawarte w „Światłoczułej” sceny intymności sprawiają, że nie jest to oczywisty wybór na seans szkolny. Nie sprawdzi się w każdej klasie, bo wymaga dojrzałej widowni. To jednak historia, którą żal przegapić. Kryje się w niej bowiem coś prawdziwego, autentycznego – jest jednocześnie oryginalna i bezpretensjonalna, unika zarówno klisz i banałów, jak i przesady. Czyni to ten obraz jakościowym artystycznie, ale też bogatym w ważne – również w kontekście maturalnym – motywy. „Światłoczuła” ukazuje tematy miłości, młodości, dojrzewania, trudności komunikacyjnych. Może stać się cennym pretekstem do rozmowy o znaczeniu zmysłów, o emocjach, bliskości i granicach, których warto być świadomym – zarówno u siebie, jak i u drugiego człowieka. Jakimi tropami mogą podążyć próby interpretacji tego filmu w klasie?
Historia o miłości
O Agacie dowiadujemy się tyle, ile odkrywa zafascynowany nią Robert. Zajmuje się trudną młodzieżą. Potrafi nurkować na duże głębokości. I od dzieciństwa nie widzi. Dziewczyna stara się, aby ostatnia z tych charakteryzujących ją cech nie definiowała tego, kim jest. Nie decydowała o sposobie, w który postrzegają ją inni. Chce, jak sama wyznaje, by w jej życiu było „normalnie”. Ale co to właściwie znaczy? Być może „normalność” reprezentuje Robert? Chłopak jest świetnie zapowiadającym się fotografem. Właśnie zaczyna życie na własny rachunek i, jak wielu artystów, szuka twórczej autonomii. Na pierwszy rzut oka nie widać, że prześladują go trudne wspomnienia.
Para poznaje się podczas sesji fotograficznej. To Robert inicjuje kontakt, ale raczej Agata pokazuje, jak go rozwijać. Chociaż bohaterowie zmierzą się z poważnymi trudnościami, nie padną między nimi wielkie słowa, nie będą walczyć z całym światem. Ich więź potrzebuje ciszy, skupienia, półmroku. Nie będziecie mieć jednak wątpliwości, że to, co się między nimi wydarzy, w tempie slow, w dynamice rzadko przekraczającej piano, to naprawdę wielka i ważna historia. Historia o miłości.

Wyłączyć wzrok
Tytuł filmu jest wyjątkowo trafiony. Znajdziemy w nim nie tylko światłoczułość – w rysach twarzy, wydobywanych przez światło kamery, w czułości matrycy aparatu. Są też: światło – ujawniające to, co w planie zdjęciowym, w samej opowieści jest rdzeniem, sensem – i czułość, reaktywność na bodźce, drażniące różne zmysły. Robert, który całe życie patrzył przez obiektyw, musi nauczyć się innego sposobu „widzenia” – przez dotyk, obecność, słuch, smak.
„Światłoczuła” rozgrywa się w ciekawej kontrze do kultury obrazków, rolek na Instagramie, krótkich, agresywnych filmów wideo, uprzywilejowującej to, co estetyczne, wystudiowane, co przyciąga wzrok. Film pokazuje świat, który tracimy, polegając tylko na spojrzeniu. Ujawnia bogactwo znaczeń, które umyka, kiedy skupimy się na tym, co „rzuca się oczy”.

Bliskość
Agata nie wie, jak patrzy na nią Robert. Czy uśmiecha się wtedy, kiedy ona żartuje? Czy skupia wzrok na jej twarzy, kiedy oczekuje od niego uważności? Robert nie przejrzy się w oczach Agaty. Bohaterowie, pozbawieni pomocy wzroku, muszą szukać do siebie nowych dróg. Chyba dzięki temu, od początku pojawiają się między nimi uczucia i postawy spoza klasycznego repertuaru młodzieńczego zakochania. Jest sporo opiekuńczości, sporo uważności na siebie. Jest też duży, a może nieco na wyrost – ładunek zaufania. Powoduje tą większą podatność na zranienia. Bohaterowie, decydując się na związek, inwestują w niego bardzo dużo. Bliskość, którą budują, nie jest jedynie spontaniczną fascynacją – wymaga świadomego wysiłku. Taka więź daje coś cenniejszego niż tylko namiętność czy ekscytację nową relacją.

Wybrać inność
W słowie „akceptacja” brzmi coś niepokojąco neutralnego, co każe zastanowić się nad jego użyciem w kontekście światłoczułej historii. Ustalmy więc, że film Tadeusza Śliwy mówi o wyborze. Wyborze wymagającym głębokiej, tożsamościowej zgody na inność drugiej/drugiego. Agata bardzo chce zostać przyjęta taka, jaką jest. Ten, kto ją kocha, powinien nie tylko zgodzić się na jej historię, inność, doświadczenie. Powinien je wybrać, wybrać odmienność. Porzucić fantazmaty „normalności”, „doskonałości” i zaakceptować, że to, co wyróżnia Agatę. W „Światłoczułej” akceptacja staje się czymś więcej niż tylko biernym przyjęciem – to aktywna decyzja, świadome wybieranie drugiego człowieka w całej jego złożoności.
W świecie, w którym ograniczenia traktuje się jako uciążliwy balast, warto przypominać, że wszelkie braki i pozorne niedostatki, otwierają nas na to, by doświadczać rzeczywistości w nowy, niepowtarzalny sposób.
Na film „Światłoczuła” zapraszamy do kin od 24 stycznia!
Agata Szulc-Woźniak