W GORSECIE. Niepokorna Sisi
Dowiedz się jak zamówić seansGrupy Wiekowe
Zagadnienia edukacyjne
Reżyserce Marie Kreutzer udało się dostrzec w Elżbiecie Bawarskiej rzeczy nowe i świeże. Uczynić ze swojej bohaterki symbol czegoś „więcej”. „W gorsecie”, niepokorny i nietuzinkowy portret Sisi, już 17 marca wchodzi do polskich kin.
Po co komu następny film o cesarzowej Sisi? Po co znowu mierzyć się z legendą Romy Schneider, po co po raz kolejny pochylać się nad postacią historyczną, o której powiedziano już chyba wszystko? Reżyserce Marie Kreutzer udało się jednak dostrzec w Elżbiecie Bawarskiej rzeczy nowe i świeże. Uczynić ze swojej bohaterki symbol czegoś „więcej”. „W gorsecie”, niepokorny i nietuzinkowy portret Sisi, już 10 marca wchodzi do polskich kin.
Cesarzowa Sisi to dzisiaj już ikona zapisana w historii kina i popkultury. Krótkie i nieszczęśliwe życie najpiękniejszej arystokratki swojej epoki zainspirowało wiele romantycznych opowieści i filmów. „W gorsecie” stawia pytanie o to, kim była wrażliwa kobieta kryjąca się w cieniu własnej legendy? Jak się czuła na co dzień, stłamszona dworskim obyczajem i nieudanym małżeństwem? Jak choroba psychiczna wpływała na jej odbiór rzeczywistości? Czy zawsze była idealnie piękną, majestatyczną, szlachetnie cierpiącą heroiną, w której to roli najczęściej obsadzało ją kino?
Zobacz zwiastun „W gorsecie”:
Film opowiada o Sisi wkraczającej w dojrzały wiek. To już nie jest młoda, pełna nadziei dziewczyna, która właśnie została żoną cesarza i zderza się z nieprzychylnością teściowej. Filmowa Elżbieta jest już po największych tragediach swojego życia, w tym po stracie dziecka. Ma czterdzieści lat i jest obiektem plotek: dwór komentuje jej starzenie się i coraz bardziej ekscentryczne zachowania. Bohaterka popada w obsesję na punkcie utrzymania młodego wyglądu i szczupłej sylwetki. Rozumie, że w patriarchalnym środowisku dworu razem z urodą przeminie jej największa wartość jako „reprezentantki monarchii”. Przede wszystkim jednak Elżbieta ma poczucie, że to jej ostatni moment, by zacząć żyć. Sfrustrowana obojętnością męża i nudą dworu spróbuje zatem metaforycznie (i dosłownie) ściągnąć tytułowy gorset, zacząć oddychać pełną piersią.
„W gorsecie” przeistacza Sisi w ikonę nonkonformizmu. Poprzez interpretację historii cesarzowej reżyserka tworzy bardzo uniwersalną opowieść, bliską wszystkim osobom, które zbyt długo pozostawały grzeczne. Film nie działałby tak dobrze, gdyby nie pierwszoplanowa rola Vicky Krieps, nagrodzonej m.in. w Cannes, która jako Elżbieta w każdej scenie pozostaje fascynująca i charyzmatyczna. Samo spotkanie z tą magnetyzującą bohaterką to wystarczający powód, by wybrać się do kina.
Walory edukacyjne filmu „W gorsecie”
„W gorsecie” to film dla osób zainteresowanych historią, kobiecością, kinem kostiumowym i filmem autorskim – ale czy ma potencjał edukacyjny? Na pewno jest to propozycja dla najstarszych uczniów szkół średnich i dla nauczycieli, którzy od konwencjonalnego kina „szkolnego” wolą skonfrontować swoich wychowanków z czymś świeżym, artystycznym, prowokującym do rozmyślań. A tematów do dyskusji po obejrzeniu „W gorsecie” na pewno nie zabraknie.
Herstoria, czyli interpretacja historii z kobiecej perspektywy
Film jest bardzo mocno osadzony w nurcie „herstory”, skupiającym się na wydobywaniu kobiecych głosów z historycznej narracji prowadzonej przez mężczyzn. Skupia się na próbie odtworzenia osobistej perspektywy Sisi, trzymając się bardzo blisko bohaterki. Jest to bez dwóch zdań film feministyczny: od kobiet, o kobietach i dla kobiet.
„W gorsecie” poddaje krytyce ograniczające role płciowe, ale nie tylko te kobiece – mąż Elżbiety, cesarz, również jest wyraźnie przytłoczony wymaganiami względem męskości, przymusem bycia decyzyjnym i silnym w każdej sytuacji. „W gorsecie” to opowieść o bezkompromisowej emancypacji i zachęta do pozostawania wiernym swojej własnej ścieżce życiowej.
Zabawa kostiumem epoki
„Faworyta” Yórgosa Lánthimosa (2018) o rywalizacji dwóch kobiet o względy królowej i serial „Wielka” (2020-), będący satyryczną wariacją na temat życiorysu carycy Katarzyny II – podejście do kina kostiumowego Marii Kreutzer jest bliskie estetyce Tony’ego McNamary, który współtworzył obie wymienione produkcje. Po „W gorsecie” możecie spodziewać się zatem ironii, absurdu, częstego brania wydarzeń w nawias i swobodnego podejścia do portretowania realiów epoki. Austriacki film nie jest co prawda równie szalony, co „Wielka”, ale pojawią się w nim i doklejane bokobrody, i współczesny traktor. Kreutzer równie mocno co McNamarę interesuje sztafażowa natura dworskiego życia, nienaturalność obyczajów, dziwna sztuczność arystokracji, gombrowiczowska zabawa formą i społecznymi maskami. Uchwycenie pewnej prawdy o epoce i naturze relacji międzyludzkich są dla reżyserki ważniejsze niż pietyzm w odtworzeniu realiów. Ostentacyjna teatralność świata przedstawionego już od pierwszych scen podpowiada, że bardziej od prawdy historycznej liczy się tutaj prawda bohaterki – i to w nią przede wszystkim należy się wsłuchać.
O klasach społecznych i przywilejach
Kobieta nie jest jedyną ofiarą hierarchiczności i absurdalności prawideł dworskiego życia. „W gorsecie” jest opowieścią nie tylko o mizoginii, ale i o klasizmie. Pokazuje opresyjność nie tylko ról płciowych, ale i społecznych. Milczące tło tej historii stanowią służący, którzy muszą podziękować swoim „panom” nawet za obelgę i bez marudzenia zbierać z podłogi jedzenie, rzucone przez Elżbietę w ramach żartu. Towarzyszki cesarzowej całe życie podporządkowują służeniu jej, nawet decyzja o przyjęciu lub odrzuceniu oświadczyn musi zostać zaakceptowana przez ich „pracodawczynię”.
Życiorysy przedstawicieli i przedstawicielek klas niższych rzadko zachowują się w pamięci potomnych. Reżyserka rekonstruuje ich świat, nie bez złośliwości względem głównej bohaterki – często całkowicie nieświadomej własnego uprzywilejowania, wyładowującej swoje frustracje na służących i zachowującej się w sposób pełen poczucia wyższości.
O zdrowiu psychicznym i historycznym podejściu do różnych zaburzeń
„Prawdziwa” cesarzowa Elżbieta cierpiała na specyficzny rodzaj depresji, charakteryzujący się nerwowym pobudzeniem i hiperaktywnością: w odróżnieniu typowego dla tej choroby osłabienia. Tę przypadłość nazwano po latach „syndromem Sisi”. Oprócz tego piękna arystokratka cierpiała najprawdopodobniej na anoreksję i ortoreksję.
Film bardzo silnie skupia się na tym aspekcie życiorysu bohaterki. Przejmująco pokazuje jej zmagania z samą sobą i dręczącymi ją obsesjami. Dzięki wybitnemu aktorstwu Vicky Krieps kreacja postaci jest wiarygodna, pozbawiona przesady i pozwalająca ją zrozumieć: nawet wtedy, kiedy zachowuje się w sposób irracjonalny lub nieodpowiedzialny.
„W gorsecie” wyraźnie mówi o tym, jak trudne było położenie osób z problemami psychicznymi w ciągu naszej historii. Lekarz przepisuje Elżbiecie m.in. zastrzyki z heroiną. Sytuacja cesarzowej i tak jest o wiele lepsza od sytuacji osób z niższych klas, które monarchini odwiedza w szpitalu psychiatrycznym. Dla nich ówczesna medycyna ma tylko wiązanie pasami i zanurzanie w lodowatej wodzie, traktowanie jak podludzi i izolowanie od społeczeństwa za takie „przewiny”, jak żałoba po stracie dziecka czy rozwiązłość seksualna.
Portret schyłku monarchii
Schyłkowa monarchia austro-węgierska to w ujęciu Kreutzer rozpadający się, stetryczały organizm toczony nowotworem. Wszystkie elementy filmu wskazują na niewydolność systemu i nieuchronność jego upadku. Film przynosi historiozoficzną refleksję o przemijalności cywilizacji i kultur. Jest interesującym portretem drugiej połowy XIX wieku.
Wychowanie do wartości, nie do grzeczności
Szczególnie ci nauczyciele i edukatorzy, którzy mają alergię na nachalny dydaktyzm, odnajdą w tym filmie bliskie sobie wartości. Coraz częściej mówi się o tym, że wychowanie może polegać na towarzyszeniu dziecku w jego dorastaniu, a nie pouczaniu i wydawaniu rozkazów; że szkoła powinna mniej nadzorować i karać, a więcej inspirować i dostrzegać indywidualizm.
„W gorsecie” to pochwała buntu i niezgody na zastany porządek rzeczy. Pokazuje konsekwencje życia na permanentnym emocjonalnym wyparciu i spustoszenie, jakie sieje w człowieku dostosowywanie się do oczekiwań innych kosztem własnego szczęścia. Jeśli zależy ci na wychowywaniu ludzi samodzielnie myślących i odważnych, a nie posłusznych i bezrefleksyjnie wykonujących polecenia – „W gorsecie” będzie ciekawym filmem zarówno dla ciebie, jak i dla twoich uczniów ze starszych klas szkoły średniej. Kreutzer czyni ze swojej bohaterki nie historyczną figurę, tylko symbol, ikonę wszystkich tych, którzy odważyli się tupnąć nogą i zawalczyć o siebie wbrew konwenansom – niezależnie od wieku: swojego oraz epoki.
Na film „W gorsecie” zapraszamy do kin od 10 marca.
Katarzyna Kebernik