Historia z FILMEM W SZKOLE: Na celuloidowych frontach. Pierwsza połowa XX wieku w polskim kinie wojennym
Dowiedz się jak zamówić seansGrupy Wiekowe
Zagadnienia edukacyjne
Sierpień to szczególny miesiąc polskiej historii. Poczynając od pierwszego dnia miesiąca, gdy upamiętniamy tragizm powstańczej Warszawy, poprzez wspomnienie wymarszu I Kompanii Kadrowej z krakowskich Oleandrów (6.08) oraz celebracji bitwy warszawskiej (15.08), a na obchodach 1 września kończąc – jak w pigułce manifestuje się burzliwe dziedzictwo pierwszej połowy XX wieku. Dla naszej redakcji stanowi to punkt wyjścia do refleksji odnośnie reprezentacji tego okresu w polskim filmie historycznym.
Sierpień to szczególny miesiąc polskiej historii. Poczynając od pierwszego dnia miesiąca, gdy upamiętniamy tragizm powstańczej Warszawy, poprzez wspomnienie wymarszu I Kompanii Kadrowej z krakowskich Oleandrów (6.08) oraz celebrację bitwy warszawskiej (15.08), a na obchodach 1 września kończąc – jak w pigułce manifestuje się burzliwe dziedzictwo pierwszej połowy XX wieku. Dla naszej redakcji stanowi to punkt wyjścia do refleksji odnośnie reprezentacji tego okresu w polskim filmie historycznym.
Na frontach gatunkowych konwencji
Zarówno klucz chronologiczny, jak i kalendarz polskich premier filmowych nakazują, aby w pierwszej kolejności uwagę poświęcić „Legionom” – batalistycznemu kinu wojennemu z 2019 roku. Wyreżyserowany przez Dariusza Gajewskiego obraz, dedykowany szlakowi wojennemu tytułowej formacji w latach 1914-1916 (od sformowania pierwszej kompanii kadrowej przez Józefa Piłsudskiego do bitwy pod Kostiuchnówką), stanowi jedno z ciekawszych ujęć pierwszej wojny światowej w polskim kinie historycznym. Zrealizowany z budżetowym rozmachem, opatrzony rozpoznawalnymi przez młodych widzów twarzami (m.in. Sebastiana Fabijańskiego), a do tego skrojony pod konwencję „romansu na tle wielkiej historii” (chociaż oszczędnie używanej), stanowi przykład przystępnej fabuły z dydaktycznym zacięciem.
Chociaż sama opowieść podporządkowana została perypetiom trójkąta miłosnego złożonego z fikcyjnych bohaterów, to umiejętnie wprowadzanie postaci historycznych (m.in. Józefa Piłsudskiego i Stanisława „Króla” Kaszubskiego), a przy tym dbałość o operowanie datacją sprawiają, że film Dariusza Gajewskiego stanowi wartościowy przyczynek do zgłębiania polskich dróg do niepodległości (zainteresowanych odsyłamy do materiałów dostępnych na naszej stronie: lekcji wideo do „Legionów” oraz omówienia wartości fabuły pod kątem historycznym).
Spotkania z historią – seanse z klasyką
Przeszłość zawsze była istotna dla polskich twórców filmowych. Niezależnie, czy mówimy o okresie międzywojnia, gdy dzieje najnowsze mitologizowano w duchu piłsudczykowsko-romantycznym („Na Sybir”, „Młody las”), czy w okresie Polski Ludowej, zmuszającej co bardziej niezależnych twórców do operowania językiem ezopowym („Kanał”, „Popiół i Diament”), historia cieszyła się pozycją szczególnego obiektu artystycznej refleksji.
Wyjątkowym przykładem takiego stanu rzeczy jest „Cud nad Wisłą” Ryszarda Bolesławskiego – realizowanego w 1921 roku filmu, traktującego o losach dwóch polskich rodzin (chłopskiej i arystokratycznej) na tle kolei wojny polsko-bolszewickiej (1919-1921). Przyznajmy wprost: specyfika kina niemego (zamaszysta mimika aktorów, plansze z napisami, dominacja statycznych planów ogólnych nad dynamiką montażu) czynią z obrazu seans dla prawdziwych pasjonatów kinematografii. Niemniej doświadczenie obcowania z nietypowymi tekstami kultury udowadnia, że jest to wysiłek wartościowy poznawczo. Zaświadcza o tym nie tylko fakt, że sięganie do historii kina stanowi doskonałe pole do rozwijania świadomości, jaką zadziwiającą drogę odbyła sztuka filmowa na przestrzeni ostatniego stulecia (zarówno w sferze technicznej, jak i kunsztu opowiadania obrazem). Film Bolesławskiego (późniejszego hollywoodzkiego reżysera) stanowi nieocenioną wartość dla wszystkich miłośników przeszłości, gdyż jak żadne inne źródło wizualne z początku lat 20. oddaje proces budowania tej narodowej mitologii, która znalazła swoje świadectwo w określeniu „cud nad Wisłą”. Jest w nim zarówno świadectwo zarówno budowania nowej, tradycji niepodległościowej (opierającej się m.in. na dziedzictwie powstania styczniowego), jak i tworzenia nowych ikon (przykład śmierci księdza Ignacego Skorupki). Kolejnym takim obrazem, posiadającym zdolność współkreowania legend, będzie dopiero „Człowiek z żelaza” Andrzeja Wajdy, niemal „na gorąco” uwieczniającego atmosferę niezwykłych dni Karnawału Solidarności… ale to już temat na osobną historię.
„Cud nad Wisłą” (a właściwe zachowane do naszych czasów 53 minuty filmu) dostępny jest bezpłatnie na stronie Repozytorium Cyfrowego Filmoteki Narodowej.
„Za wolność naszą i waszą”
Filmy, które za sprawą swojej artystycznej rangi lub umiejętnego wpasowania się w potrzeby chwili potrafią współtworzyć obraz przeszłości, jest niewiele. Dużo liczniejszą grupę stanowią produkcje, które zostają powołane do życia celem przysłużenia się społecznej pamięci o przeszłości. Niektóre z nich (jak „Katyń” wspomnianego już Wajdy) miały na celu wypełnić „białe plamy” polskiej historii (niezmordowanie zamazywanej m.in. przez peerelowską cenzurę), inne uhonorować życie danej postaci („Generał Nil” Ryszarda Bugajskiego) bądź – jak „Legiony” na fali obchodów stulecia niepodległości – upamiętnić ważne dla społeczności rocznice.
Przypadek polskich pilotów, walczących w czasie tzw. Bitwy o Anglię (od lipca do października 1940 r.), jest o tyle ciekawy, że w 2018 roku doczekał się aż dwóch filmów (co ciekawe, dystrybuowanych w podobnym czasie): „303. Bitwy o Anglię” w reżyserii Davida Blaira oraz „Dywizjonu 303. Historii prawdziwej” Denisa Delicia (opartego na prozie Arkadego Fiedlera). Obie produkcje, będące tytułami nie tylko upamiętniającymi trud polskich asów przestworzy, lecz również promujące polską historię poza granicami kraju (dotyczy do zwłaszcza pierwszego filmu, nakręconego w koprodukcji z Brytyjczykami), wpisują się jednakże w nurt produkcji pozwalających rozmawiać o wartościach bliskich współczesnemu społeczeństwu. Zaświadcza o tym chociażby przykład lekcji wideo, poruszających w ramach prelekcji do filmów takie zagadnienia jak „Heroizm i patriotyzm 3.0. Jak dziś realizować wielkie wartości?” oraz „Rola kina wojennego: od panegiryku po filmowe protesty.”
Dotknąć historii
Wymienione powyżej filmy stanowią przykłady reprezentacji historii, w której decydującą rolę odgrywają elementy fikcyjne: osoby aktorów, podporządkowany prawidłom narracji scenariusz czy scenografia (generowana cyfrowo lub teatralnymi metodami). Rzecz dotyczy nawet „Cudu nad Wisłą”, którego batalistyczne sceny – naturalnie zainscenizowane na potrzeby filmowego spektaklu – gdzieniegdzie funkcjonują jako ilustracja do narracji o rzeczywistej bitwie. Nie ma w tym naturalnie nic kontrowersyjnego, gdyż – czy tego chcemy, czy nie – nasze wyobrażenia o wizualnym kształcie historii buduje przede wszystkim literacka oraz filmowa fikcja.
Istnieje jednak typ produkcji, który, zachowując pewne prawidła właściwe filmowej fikcji, z powodzeniem wymyka się temu schematowi. Przedstawicielem takiej grupy jest „Powstanie Warszawskie” Jana Komasy – odrestaurowany zbiór archiwaliów z 1944 roku, składający się na fabularyzowaną opowieść o dwóch braciach z akowskiej czołówki filmowej. Twórcy, zestawiając ze sobą unikatowe, pokolorowane w wyniku obróbki cyfrowej, sceny z ogarniętej powstaniem stolicy, powołali do życia barwny, ale niezmiennie tragiczny świat ludzi starających się przeżyć w ogarniętym chaosem świecie – z dumą i na własnych zasadach. Chociaż należy podkreślić, że napisane przez twórców dialogi nieuchronnie bledną w zestawieniu ze świadomością autentyczności nakręconych zdjęć (odwieczny konflikt na polu sztuki – „życie” a „fikcja” – daje o sobie znać), to mimo wszystko seans „Powstania Warszawskiego” mocno zapada w pamięć. Łatwo w takim momencie uwierzyć, że historia – podobnie jak kino – posiada moc przenoszenia w czasie.
W ramach niniejszego artykułu skupiłem się wyłącznie na polskich produkcjach filmowych. Warto jednak pamiętać, że baza materiałów FILMU W SZKOLE obejmuje również tytuły obcojęzyczne, których akcja rozgrywa się w realiach konfliktu zbrojnego. Podczas gdy pierwszą wojnę reprezentuje „1917” w reżyserii Sama Mendesa, w przypadku drugiej wojny światowej jest to „Dunkierka” Christophera Nolana. W obu przypadkach mamy do czynienia z kinem oscarowym z najwyższej półki, tworzącym klasykę współczesnego filmu wojennego. Krótko mówiąc: pozycje obowiązkowe dla każdego kinomana i miłośnika historii.
Marcin Pigulak