„Garfield”
Dowiedz się jak zamówić seansKot w worku
Grupy Wiekowe
Zagadnienia edukacyjne
Najnowsza część perypetii ulubionego kota-obiboka króluje w kinowym boxofficie. Popkulturowa ikona przyciąga tych, którzy czują nostalgię do przygód rudego kocura i tych, którzy po prostu szukają zabawnej rozrywki. Ale czy na pewno warto obejrzeć „Garfielda”?
Zobacz zwiastun filmu „Garfield”:
O czym jest „Garfield”?
W najnowszej adaptacji słynnego komiksu wracamy do historii pochodzenia Garfielda. Film zaczyna się sceną, gdy był on jeszcze słodkim, malutkim, bezdomnym kociątkiem, a opiekę nad nim sprawował jego koci tata. Trudne koleje ich losu w ruchliwej metropolii, pełne głodu i zimna, rozświetla nagle szyld pizzerii. Porzucony przez ojca Garfield podąża w kierunku jej światła i wielkimi oczami zagląda w jej wnętrze. To właśnie zapach pizzy poprowadził małego, rudego kotka w objęcia nowego właściciela – Jona.
Po scenie zakochania od pierwszego wejrzenia – Jona w Garfieldzie, Garfielda w pizzy – nagle przeskakujemy do teraźniejszości i w szybkiej sekwencji scen obserwujemy codzienność dobrze znanego nam kota-kanapowca, niepoprawnego łakomczucha i bumelanta, któremu zapatrzony weń opiekun ustępuje najlepsze miejsce w salonie i nie szczędzi tłustych smakołyków.
Tę sielankę przerywa porwanie Garfielda i jego wiernego towarzysza, psiaka Odie’go, przez podejrzaną szajkę złej kocicy Jinx. Ta pragnie zemsty na ojcu głównego bohatera. Motorem akcji są tu więc utarczki kociego taty z miejskim gangiem. Garfield opuszcza swój ciepły fotel, ukochaną przez niego strefę komfortu. Celem staje się zorganizowany z pomocą sympatycznego, cierpiącego z powodu niespełnionej miłości, byka atak na mleczarnię. Przygoda się zaczyna i bańka pęka, ale pęka też głowa – od szybkości obrazów, kolejnych gagów, intensywności akcji.
„Emocjonalne mięso”, czyli co jest w „Garfieldzie” wartościowego?
Wątek odbudowywania ojcowsko-synowskiej relacji spina opowieść i jest tu najprawdopodobniej najbardziej interesujący, a na pewno najbardziej edukacyjny. Garfield uczy się wybaczać, na nowo poznaje źródła swojej tożsamości, zauważa podobieństwa między nim a znienawidzonym ojcem. W końcu dochodzi do przełamania, rozmowy. Odczucia Garfielda będą bliskie uczuciom wszystkich dzieci, które doświadczyły rozczarowania zachowaniem rodziców lub odrzucenia. Stopniowo odkrywane motywacje postępowania jego taty pozwolą zaś lepiej zrozumieć perspektywę rodzica. Niewątpliwie ciepłe uczucia wzbudza też determinacja Jona, który wytrwale poszukuje zaginionych członków rodziny, a po powrocie wita ich gorącą lasagną.
Między Garfieldem a jego ojcem dochodzi do porozumienia i wszystko kończy się happy endem. I choć twórcom udało się częściowo oddać skomplikowany świat rodzicielskich decyzji, dziecięcego poczucia krzywdy i związanych z nim emocji, to cała otoczka bombarduje widza bodźcami, momentami utrudniając dostrzeżenie co głębszych walorów filmu.
Czy warto obejrzeć „Garfielda”?
Kolejne komediowe gagi, szybkie sceny akcji towarzyszą przemianie Garfielda, który z mistrza prokrastynacji i nieróbstwa staje się super szpiegiem ścigającym się po dachach pociągów i strategiem akcji ratowniczej. Czy to jeszcze ten sam kot? Chcąc dostosować animację do młodego odbiorcy, przykuć jego uwagę i utrzymać skupienie, twórcy stworzyli komedię slapstickową, która przebodźcowuje i męczy nawet dorosłego widza, a zarazem chce być wartościową bajką z morałem. Kumpelstwo i współpraca grupy, zmiana, akceptacja własnych błędów i wybaczanie innym przemawiają na korzyść „Garfielda”, ale jednocześnie nie wyróżniają go na tle innych, dostępnych w repertuarze animacji.
W czasie, gdy wpływ otoczenia i ekranów na przestymulowanie dzieci jest widoczny chociażby w braku umiejętności koncentracji, spora frekwencja grup szkolnych na „Garfieldzie” może zaskakiwać (a może wręcz przeciwnie?). Producenci obiecują jednak i wzruszenie i śmiech do łez, a funkcja kina w szkołach nadal sprowadza się często do prostego dostarczania rozrywki. Trudno się więc dziwić, że uczniowie wybierają to, co znane i śmieszne. Przedwakacyjny seans z Garfieldem mógłby być dobrym wyborem na Dzień Ojca lub przygotowywać do błogiego lenistwa, tymczasem jest chyba za bardzo bodźcujący, żeby móc go bez zastrzeżeń polecić młodym widzom.
Lubimy Garfielda takim jakim jest – zblazowanego, z ciętym poczuciem humoru i fałdkami, pod którymi kryje serce. To co sprzedaje nam producent nowego sequela – to jednak niestety „kot szamotający się w worku”.
Jagoda Roszak