FILM TYGODNIA: Film o wielkim sercu. Recenzja „Krzysiu, gdzie jesteś?”
Dowiedz się jak zamówić seansGrupy Wiekowe
Zagadnienia edukacyjne
Krzysiu byłby dumny z takiego Krzysztofa. Filmowa opowieść o odkrywaniu ponadczasowej magii dzieciństwa godnie niesie na swoich barkach dziedzictwo powieści A. A. Milne’a, oferując to, co unieśmiertelniło bohaterów Stumilowego Lasu w sercach i pamięci pokoleń czytelników: ciepłą, ujmującą prostotę, pod którą skrywa się głębia filozoficznej refleksji o życiowych priorytetach.
Krzysiu byłby dumny z takiego Krzysztofa. Filmowa opowieść o odkrywaniu ponadczasowej magii dzieciństwa godnie niesie na swoich barkach dziedzictwo powieści A. A. Milne’a, oferując to, co unieśmiertelniło bohaterów Stumilowego Lasu w sercach i pamięci pokoleń czytelników: ciepłą, ujmującą prostotę, pod którą skrywa się głębia filozoficznej refleksji o życiowych priorytetach.
Pomiędzy Krzysiem…
Podobno szczęśliwe dzieciństwo przeżywa się podwójnie – pierwsze na gruncie rzeczywistości, gdy powracamy pamięcią do dni spędzonych w otoczeniu naszych bliskich, a drugie na poziomie fantazji, wyznaczanej przez wspomnienie naszych beztroskich zabaw.
Chociaż Alan Alexander Milne, powołując do życia świat Stumilowego Lasu, odpowiedzialny był za wykreowanie wielu dziecięcych marzeń, jednocześnie kierował się świadomością, że czasy beztroski muszą nieodwracalnie przeminąć. Dał temu najpełniejszy wyraz, decydując się zamknąć swoją dylogię jednym z najbardziej wzruszających pożegnań w literaturze: dialogiem na moście pomiędzy dojrzewającym Krzysiem a przejmująco poczciwym Kubusiem Puchatkiem. Było to rozstanie uczciwe, gdyż pochłaniani nowymi obowiązkami lub znajomościami, mierząc się z nową rzeczywistością, koniec końców nie zawsze chcemy bądź możemy odnaleźć drogę ku utraconej dziecięcej wrażliwości.
Czy jednak tak być musi? Przykład filmu „Krzysiu, gdzie jesteś?” – produkcji paradoksalnie bardzo bliskiej duchowi literackiego pierwowzoru – jasno dowodzi, że duchowy powrót do krain dzieciństwa (a nade wszystko – stojących za nim wartości) mimo wszystko jest możliwy. Co więcej – stanie się on udziałem samego Christophera Robina.
…a Krzysztofem.
Jaki jest więc bohater obrazu Marca Forstera? Dorosły – to pewne. Poczynając od samej czołówki, przybliżającej w formie ilustrowanych rozdziałów kolejne perypetie postaci, widzowie mogą zapoznać się z okolicznościami, które koniec końców uczyniły z Krzysia – rezolutnego chłopca w krótkich spodenkach, puszczającego z przyjaciółmi patyki na wodzie – statecznego Krzysztofa: człowieka z teczką, poważnego męża i ojca, a do tego wiecznie zapracowanego managera w firmie zajmującej się produkcją walizek. A także – co w kontekście rychłego pojawienia się sympatycznego misia, proszącego dorosłego Krzysztofa o pomoc – człowieka ewidentnie potrzebującego nakierowania na to, co w życiu jest najważniejsze.
Chociaż tak zarysowana fabuła może sprawiać wrażenie adresowanej do starszych widzów, obecność Kubusia Puchatka i spółki – rezolutnych, dziecięcych z ducha postaci, zaskarbiających sobie naszą sympatię wraz z pierwszym rzutem oka – nadaje całości ciepłe, familijne oblicze. Podczas gdy młodsze dzieci odnajdą przyjemność w podziwianiu komediowych poczynań pluszowych bohaterów, a starsze zagłębią się w świat barwnych relacji pomiędzy nimi, te najstarsze – zaopatrzone w nesesery zamiast baloników – docenią czułą troskę, z jaką twórcy pochylają się nad przytłoczonym swoimi problemami Krzysiem. To ostatnie staje się możliwe zwłaszcza dzięki doświadczonemu aktorstwu Evana McGregora kreującego postać rozdartą pomiędzy troską o utrzymanie pracy a zapewnieniem rodzinie więcej uwagi, z wprawą przemieszcza się po wiarygodnej (a przy tym zjednującej powszechną sympatię) tonacji. Podobnie dzieje się z postaciami żony Evelyn (Hayley Atwell) i córki Madeline (Bronte Carmichael), sprawiających wrażenie naturalnej składowej świata narodzonego pod piórem A. A. Milne’a.
Kubuś Puchatek sfilmowany
Mariaż pomiędzy „starym” a „nowym” znajduje swoje odzwierciedlenia w samej strategii opowiadania perypetii Krzysia. Film Marca Forstera, utrzymany w przyjaznej dla widza konwencji realizmu magicznego, wykazuje godne pochwały poszanowanie dla dziedzictwa literackiego pierwowzoru, oferując młodym widzom mądrą i emocjonującą przygodę. Chociaż twórcy nie obawiają się sięgać po sprawdzone w Hollywood wzorce narracyjne oraz chwyty typowe dla przygodowego kina akcji (zwłaszcza w drugiej połowie filmu, gdy bohaterowie zaczynają ścigać się z czasem), jednocześnie niejeden dorosły czytelnik odczuje miłe ukłucie ciepła, rozpoznając szereg nawiązań do fabuł „Kubusia Puchatka” i „Chatki Puchatka”.
Poczucie to wzmaga zresztą mądry design postaci, wyraźnie przekładający artystyczny dorobek Edwarda Sheparda (pierwszego ilustratora powieści) nad późniejsze, animowane warianty misia i spółki. Cieszy to podwójnie, gdyż bohaterowie, nie tracąc nic ze swoich zabawnych osobowości, z każdym przetarciem na futerku nabierają tej psychologicznej głębi, która pozwala dzieciom jeszcze bardziej ich pokochać.
Wszyscy jesteśmy Krzysiami?
To wszystko sprawia, że „Krzysiu, gdzie jesteś” stanowi oryginalny w formie i autentycznie wzruszający w treści list miłosny do świata, który wcale nie musi przemijać wraz z latami młodości. Tak jak Krzysiowa teczka, wypełniana jest przez Tygryska najpotrzebniejszymi przedmiotami, tak film Marca Forstera przygotowuje dla widza pakiet przetrwania w dorosłym życiu: poszanowania dla starych przyjaźni, wierności wobec własnych przekonań, mądrej miłości wobec najbliższych oraz starannego pielęgnowania dziecięcego, pogodnego spojrzenia na otaczający nas świat.
Cała reszta zależy wyłącznie od naszej fantazji.
Marcin Pigulak